25.07.2009r. Sovata-Sighisoara-Cirta
Z żalem opuszczamy Sovatę drogą 13A w kierunku Praid. Po prawej stronie drogi za miejscowością Praid znajduje się ciekawy kanion solny. My mamy mały problem z trafieniem - znowu podziwiamy lokalne klimaty. Do Sighisoary dojeżdżamy bez większych problemów. Tego dnia na starówce odbywał się tradycyjny Festiwal Średniowiecza. Jako bilet wstępu dostajemy metalowe znaczki. Ogromne rzesze zwiedzających przelewają się przez nieznośnie rozgrzane stare miasto.
Do Cirty wybieramy drogę na skróty przez Aginta. Niestety, drugą część tego odcinka pokonujemy lokalnymi szutrami w ogromnych obłokach kurzu. Po drodze mijamy kilka obronnych kościołów.
Zatrzymujemy się przy protestanckim kościele w Agnita. Kościelny, gdy dowiedział się że jesteśmy Polakami, to szybko skojarzył nas z generałem Bemem.
Docieramy na kamping . Gospodyni częstuje nas nalewką własnej roboty.
Spotykamy tu Belga, którego widzieliśmy pedałującego na trasie drugiego dnia pobytu w Rumuni. Ten niezły zawodnik (ani grama tłuszczu) wędrował po Rumuni niemal w naszym tempie. Dowiadujemy się, że jest nauczycielem na dłuższym urlopie i planuje przejechać ponad 5 tys. km.
Najmłodsi uczestnicy wycieczki połączyli siły z rówieśnikami ze Śląska i ruszyli nad rzekę budować tamę z kamieni. Dość szybko jednak wrócili , gdyż z drugiej strony pojawiły się cygańskie dzieci.
Wieczorem wywiązała się dyskusja na temat przygotowania poszczególnych ekip do wyjazdu. Najwyższą ocenę uzyskał Paweł. Zgodnie twierdziliśmy, że brakowało mu w ekwipunku tylko szlifierki kątowej.