31.07.2009 Baile 1 Mai-Tokaj
Rano ruszamy przez Oradeę wzdłuż granicy na północ. Miasto oglądamy z okien samochodów. Krajobraz staje się bardziej monotonny, coraz bardziej przypomina Nizinę Węgierską.
Granicę przekraczamy na wysokości Debreczyna. Zmylił nas trochę znak stojący przy głównej drodze „Frontera”. Na mapie nie było takiej miejscowości , ale po dłuższym namyśle przypomniała się nam pewna włoska piosenka. Wszystko było jasne i obieramy właściwy kierunek podróży.
Resztę dnia spędzamy na termalnym kąpielisku w Nyiregyhaza (Sosto Furdo).
Nocujemy pod Tokajem. W zeszłorocznym blogu zachwalałem to miejsce (Borto Panzio) jako oazę spokoju. Tym razem było inaczej. Dwie godziny po naszym przybyciu przyjechały trzy samochody z młodzieżą i bezpośrednio obok nas urządzili sobie imprezę. Nasze prośby o spokój mieli za nic - byli w przewadze, dodatkowo wzmocnieni sporą ilością alkoholu. Dopiero koło godziny drugiej przechodząca burza zapędziła mocno sponiewieranych imprezowiczów do namiotów. W odwecie rano urządziliśmy im przy pomocy elektronicznego głośnego dzwonka rowerowego wczesną pobudkę. Z namiotów leciały międzynarodowe słowa, a także polskie na k…. . Gdy zorientowali się, że to nasz odwet za minioną noc, to przyjęli nasze działania jako dobry żart.