Rozbijamy się z namiotem na dziko, na łące wśród namiotów tubylców. Klimaty podobne jak na noclegu pod zaporą. Z oddali dochodzi zapach palonych ognisk oraz rumuńska muzyka. W nocy przechodzi burza, ale na szczęście nie padało tylko mocno wiało. Nasz namiot zachowywał się jak spadochron przy lądowaniu.
Rano szybko wybieramy się na zwiedzanie wąwozu. W drodze powrotnej spotykamy sprzedawcę biletów na wejście do wąwozu. Jego strata, spóźnił się z biletami.