To już jest koniec. W drodze powrotnej zajeżdżamy ponownie do Tokaju. Zakupujemy tradycyjnie sporo wina na bożonarodzeniowy obiad oraz inne okazje. Ze względu na spore zakupy jedziemy do Polski na jedno tankowanie (na rumuńskim paliwie docieramy za Olsztynek).
Słowację pokonujemy sprawnie. Na krótkim postoju po raz ostatni płacimy koronami za napoje w słowackim sklepie. Ceny w sklepie przeliczone były także na euro.
Droga powrotna mocno się dłuży.
Wjazd do stolicy to koszmar. Tradycyjnie mamy problemy ze znalezieniem wyjazdu na Pułtusk.